Do Zakopanego dotarłem z niedużym, około 20-to minutowym, opóźnieniem. Szybko odnalazłem busa jadącego w kierunku Kir. Kierowca wysadził mnie pod Wojskowym Ośrodkiem Szkoleniowo-Kondycyjnym w Groniku i w pół do dwunastej byłem już na polanie w Dolinie Małej Łąki.
Po dłuższym odpoczynku i absolutnie bez pośpiechu dotarłem na Przysłup Miętusi, gdzie co nie co podjadłem i nieco się zdrzemnąłem, bo przecież w pociągu wyspać się nie da, a w ciepły majowy dzień, zdala od zgiełku miasta, w miejscu gdzie słychać tylko tupot ciężkich butów (acz bardzo rzadki, bo przecież przed sezonem jeszcze) i radosne ćwierkanie ptaków, zasypia się bardzo smacznie. Co ciekawe, jak się obudziłem okazało się, iż kilka kolejnych osób poszło w mój ślad i smacznie drzemało na okolicznych ławeczkach.
Wczesnym popołudniem minąłem rozbrykane stado owiec w Dolinie Kościeliskiej i po 17 dotarłem na Halę Ornak, gdzie spędziłem noc. Brak snu w pociągu musiał mnie chyba dość mocno zmęczyć bo zdążyłem zasnąć nim za oknem zrobiło się ciemno.